Ostatnio kombinuję z muffinami tłuszczowymi i szukam zastępników o niskim IG do mąki, której Indeks wynosi 50. Tym razem zrobiłam wykorzystałam zmiksowaną czerwoną fasolkę. Smak muffin w skali od 1 do 10 określam na 6, co oznacza, że nie ma rewelacji, ale można zjeść :)
Składniki
1,5 szklanki ugotowanej czerwonej fasolki
pół szklanki mleka w proszku
pół szklanki fruktozy
4-5 łyżek kakao (użyłam Decomoreno)
pół łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 jajka
3-5 łyżek jogurtu naturalnego (ilość zależy od gęstości ciasta)
pół tabliczki gorzkiej czekolady (min. 70 proc. zawartości kakao)
Fasolkę zmiksować blenderem i wymieszać z pozostałymi składnikami, za wyjątkiem czekolady. Napełnić foremki muffinowe i piec ok. 40 min. w temperaturze 180 stopni.
Czekoladę rozpuścić w 2-3 łyżkach mleka. W jeszcze gorącej zanurzać górne części muffin. Ostawić do wystygnięcia.
Smacznego :)
zdarza sie, ze przepisy czasami nam nie podchodza, no ale tak to juz jest ze smakiem :)
OdpowiedzUsuńpodziele sie moze moim przepisem
250 g fasolki czerwonej (masa sucha, ale nie z puszki)
3 jajka
4 lyzki jogurtu -u mnie sojowy -( jak zbyt geste ciasto mozna dorzucic wody))
8 lyzek fruktozy lub miodu akacjowego
100 g migdalow mielonych
fasole rozetrzec z zoltkami w blenderze. Dodac migdaly mielone, miod, jogurt i na koncu piane z bialek . Jak zbyt geste dorzucic wody .
Mieszanka fasoli i migdalow daje wspaniale polaczenie . Pieklam jako keks , ale mozna oczywiscie zrobic mufinki
polecam ♥
No właśnie - te migdały na pewno mają wpływ na smak. Mi te muffiny na samej fasoli nie za bardzo podeszły, ale mąż zjadł co do ostatniego okruszka i się zachwycał. De gustibus...
OdpowiedzUsuńŻeby tak mój mąż zjadł cokolwiek mm-owego...Dla niego dietetyczne = niejadalne ;)
OdpowiedzUsuńSkorzystam z przepisu Basi (wybacz ;P), wydaje się... smaczniejszy, na oko ;)
Hahahah, Beata, wspaniałomyślnie Ci wybaczam ;-) Czekam na opisy doznań smakowych ;-)
OdpowiedzUsuńA co do męża, to może po prostu je upiecz nie podkreślając, że są dietetyczne... Można by wręcz zainscenizować coś takiego, że Ty ich nie tykasz na początku, bo są tłuste i pełne cukru... A jak zacznie szamać i oblizywać się w zachwycie, to wytknąć mu dosadnie - O TY... B-)
Hahahah, Beata, wspaniałomyślnie Ci wybaczam ;-) Czekam na opisy doznań smakowych ;-)
OdpowiedzUsuńA co do męża, to może po prostu je upiecz nie podkreślając, że są dietetyczne... Można by wręcz zainscenizować coś takiego, że Ty ich nie tykasz na początku, bo są tłuste i pełne cukru... A jak zacznie szamać i oblizywać się w zachwycie, to wytknąć mu dosadnie - O TY... B-)
Mnie te fasolowe wypieki też nie zachwycają, ale od biedy da się zjeść.
OdpowiedzUsuń